Seminarium "Deutsch am Wochende" - WIEŻYCA, 11-13.06.2010

2010-06-11

wiezyca2010

wiezyca20101
 
Przyjechaliśmy do Wieżycy w piękny słoneczny dzień kaszubskim expresem. Po długiej i wyczerpującej wspinaczce do ośrodka „Wieżyca” zrobiliśmy sobie przerwę w centrum handlowym o oszałamiającej nazwie „Ted”. Dane nam było spróbować miejscowych destylatów i wyrobów cukierniczych. Dzięki krótkiej burzy oszczędziliśmy czas na kąpiel, w międzyczasie mieliśmy możliwość wykazania się znajomością języka niemieckiego. Aby poszerzyć wybór miejscowych sklepów, poszliśmy na najwyższy punkt w okolicy. Widok był cudowny, lecz sklepów nie znaleźliśmy.
Następnego dnia głaskaliśmy konie, szukaliśmy toalety, budowaliśmy pomniki, łapaliśmy się za kolana, udawaliśmy dzikie świnie, tańczyliśmy kankana na pomoście – co sugeruje, że były to podchody. Atrakcją wieczoru było ognisko, śpiew i taniec. Po zaciętym meczu siatkówki, goście wygrali z przyjezdnymi 2:1. Ten dzień obfity był w występy teatralne, nasze role to: osioł, kot, kogut i pies – niczym czterech muzykantów z Bremen.
Następnego dnia graliśmy w butelkę, lecz zasady znacznie odbiegały od pierwowzoru. Ponadto zamieniliśmy się w verrückte Familie gonioną przez psy wokół stołu. Ponieważ w niedzielę nieoczekiwanie wyczerpał nam się zasób niemieckich słów musieliśmy wrócić do domu.
Arek, Grażyna , Kamila i Grażyna
w1 w2
 
 
Pewnego słonecznego dnia jak zwykle wypoczywałam na łące w ośrodku w Wieżycy. Nagle mój spokój przerwało natarcie obcego stada, posługującego się obcym językiem. Babcia siedząca obok mnie powiedziała, że to chyba język niemiecki. Zwiadowcy grupy podeszli do nas, wykonali gest przyjaźni i ulokowali się w pobliżu. Z niepokojem obserwowałyśmy , jak przez dwa kolejne dni grupa wykonywała rytualne tańce, nieznane nam obrzędy, wydając przy tym rozmaite dziwne dźwięki. Co jakiś czas znikali, zapewne udając się na polowanie, ponieważ nie żywili się tak jak my – trawą. Z lasu dochodziły okrzyki zwycięstwa, które coraz bardziej nas niepokoiły. Nasze obawy były słuszne. Nasze stado zostało przeniesione do zamkniętej zagrody, obok zaczęto rozpalać ognisko, już wiedzieliśmy co nas czeka. Z pokorą oczekiwałyśmy na swój los. Znajome nam stado, w znacznie powiększonym składzie, zaczęło gromadzić się wokół ogniska. Ku naszemu zdziwieniu zostawili nas w spokoju!!! Okazało się bowiem, że są amatorami wieprzowiny i upiekli kiełbaski. Już z większym spokojem obserwowałyśmy kolejne obrzędy i śpiewy plemienne, tym razem ku czci ognia. Następnego dnia obce stado opuściło nasze terytorium i wróciłyśmy na naszą łączkę i dalej wiodłyśmy nasz spokojny żywot kozy. Napisała koza Gertruda rezydentka CW Wieżyca.
(tzn. Asia, Dżeneta, Zbyszek i Magda)
w3 w4
 
 
Käszebscy jeziora, Käszebscy las...
Wieczorem, pierwszego dnia miałyśmy swoją prezentację, my czyli samozwańcza grupa ważek - „die Libellen” auf Deutsch. Zabrałyśmy wszystkich uczestników do przepięknej miejscowości Lübennau – das deutsche Venedig. Jest to niezwykłe, że taki raj na ziemi jest blisko nas – niecałe 100 km od Berlina. Trzeba przyznać, że slajdy z tamtych okolic wywarły na wszystkich wrażenie. Chętnym podajemy stronę www.spreewald-online.com Zobaczcie sami!!!
Następnie bawiłyśmy się na imprezie, tradycji wywodzącej się z Bremen „Junggeselleabschied”. 30 urodziny singla albo singielki są pretekstem do show przed St. Petri Dom. My bawiłyśmy się świetnie, nie wiemy jak pozostali. Trochę zakręciłyśmy się, ale również i pozostali – no bo jeśli Arek składa życzenia 30 letniej singielce – to przyznajcie sami coś w tym musi jednak być.
Kolejnego dnia otrzymaliśmy bezpłatne wejściówki na koncert. Repertuar niespodzianka?! Grupa Magdy zaserwowała nam po obiedzie deser w postaci „Deutschmusiksalat”. Składniki: Klassische Musik + Volksmusik + Moderne Musik
Wykonanie:
zajoodłuj – lepsze niż joga
Schuhplattler – skutecznie zabija komary – na śmierć!!!
A to wszystko: Alles aus Liebe!
Po deserze przyszedł czas na kolację. Grupa Arka upiekła dla nas chlebek! Nie ważne czy Menda, czy Zemsta – „Deutsches Brot schmeckt immer lecker”.
Kasia, Krysia, Bogusia, Hania
w5 w6
 
 

„Moje najlepsze 5 minut”
Dla mnie cały wyjazd był ogromną frajdą i wybranie jednej roli jest bardzo trudne. Bardzo podobała mi się rola córki w naszej "rozbieganej" rodzinie (Zoobesuch), jak również rola tancerza i chwilowo DJ’a (sprzęt w sali konferencyjnej miał bardzo dobre nagłośnienie). Grażyna B.

w19  w23
 
Ja za każdym razem odkrywam, że "mam talent" (ha ,ha...). Jeśli jednak mam wybierać, to urzekła mnie rola malarza, bo z TPN robiłam to po raz pierwszy. Hania

w11  w12
 
Nigdy nie przyszłoby mi do głowy, że odegram rolę śpiewającego kota. No może kota w butach tak, ale wymiałczającego piosenkę i to w języku niemieckim... Tekst trudny!!!! Ale nie pomyliłam się ani razu. Uffff, jaka ulga... Bogusia

w14  w39
 
Też przyłączam się do OCHÓW i ACHÓW ;-) To był mój pierwszy wyjazd z TPN i mam nadzieję, że nie ostatni. Pierwszego wieczora przeszłam "publiczne odmłodzenie", a potem czułam się jak na koloniach, czyli znowu jakieś 20 lat mniej! Frajdę miałam niemal permanentnie. Najlepiej wspominam mój debiut w Cosa Nostra, wszelkie wygłupy fizyczne oraz wycieczkę do ZOO z rodzicami, rodzeństwem i Reksem. Krysia

w30 w38
 
Nigdy się nie spodziewałam, że zatańczę kankana w miejscu publicznym…. Jednak w towarzystwie Hani wszystko jest do zrobienia ;), nawet brak podkładu muzycznego nie był przeszkodą ;). Magda

w31 w28
 
Największą frajdę sprawiło mi… no cóż, wiem, że niektórzy nie będą tym zachwyceni, ale moja inauguracja w roli mafii i fakt, że udało mi się nie roześmiać, bo strasznie chciało mi się śmiać - to była naprawdę fajna zabawa. Do tego rola Rexa! Też super! I coś czego nie zwykłem robić - kolorowanki do tekstu Türkisches Café - notabene tekst ten wraz z perfekcyjną Dżenetą przypomniał mi o kilku zasadach dotyczących rodzajników! ….aha Nie zapominajmy o meczu siatkówki! Jeszcze raz dziękuję za wspólne emocje! Arek

w35 w36
 
Poczułam się bardzo wypoczęta i zrelaksowana po pobycie w Wieżycy i chyba to właśnie "całość" była najlepsza. Fajnie mi się tańczyło, śpiewało i siedziało na łące. Dżeneta

w17 w18
 
Hehehehe fajnie było co nie? ;D Jak juz ktoś napisał "jak na koloniach!" i wszystko jasne! ;-) Co do moich 5 minut, to nie będę ukrywać byłam psem, mam psa i z tego wynika, że będę psem w przyszłym życiu. Najpierw pies szukający kości, później Rex biegający za szaloną rodzinką... szkoda, że nikt nie był słoniem hehe ;-) A na końcu pragnę wyrazić mega szacun dla grupy wokalno-tanecznej, za niesamowity bawarski taniec! Kamila

w15 w16
 
Moje najlepsze 5 minut... Raczej trwało to trochę dłużej. Od pierwszego dnia chciałam wejść w kręgi mafii. Niestety nie ufali "nowym" i już na samym początku nie pozwolili zaprezentować swoich umiejętności. Ale już drugiego dnia poznali się, że z "oczu mi dobrze patrzy", że mówię prawdę i jednak warto mi zaufać. Trzeciego dnia doznałam szoku. Na chwilę przed przyjazdem naszego expresu wręczono mi białą kartkę. Trzęsącymi się rękoma otworzyłam i udało się przyjęli mnie do swego grona. JESTEM W MAFII !!! Nie wiem, ile jeszcze wspólnych wyjazdów mnie czeka, ile wspólnych ćwiczeń, ale już myślę o karierze międzynarodowej może Camorra w Neapolu.A w dzień dla niepoznaki przeistaczałam się w jedną z wielu sprytnych wiewiórek goniąc przez łąki i pola odważne zające, które rzucały nam pod nogi kłody w postaci wymyślnych zadań. Ale my sprytne rudzielce bez przeszkód wykonałyśmy wszystkie polecenia - to dla nas był mały pikuś. Kasia

w33 w34
 
Wiele rzeczy mi się bardzo podobało, ale stawiam na zabawę z piłką podawaną z nóg do nóg:) Dominika

w7  w45
 
Ludzie zazwyczaj grillują kiełbaski, karkówkę, kotlety wieprzowe, ale to przecież takie zwyczajne… Niektórzy pragną większych emocji. W Wieżycy po raz pierwszy zobaczyłam, jak pewna pani (nie była to bynajmniej „młoda koza”, lecz osoba już całkiem dojrzała), zapragnęła z własnej i nieprzymuszonej woli na ognisku zrobić pieczeń z ludzkiego - własnego udźca, (a właściwie części położonej nieco wyżej ;-). Kiedy przypomnę sobie widok tej pani, która w następstwie nieudanego skoku zasiadła (a w zasadzie runęła swoją dostojną częścią ciała) w sam środek płonącego ogniska - nawet pisząc te słowa zaczynam się śmiać na głos. Żal mi się najpierw zrobiło pani, że może przypaliła sobie troszkę spodnie lub kurtkę. Jednak, kiedy się okazało, że nic poważnego się nie stało - widok był naprawdę przekomiczny, jedyny i niepowtarzalny! Dominika może potwierdzić. Druga bardzo śmieszna rzecz to odważna historyjka o księdzu zwanym "Starym Pieprzem". Sylwia

w9 w10
 
Mnie podobało się w zasadzie wszystko, ale z rozumieniem filmów miałam duży problem, dlatego następnym razem proszę o jeszcze więcej "scen miłosnych"... Najciekawsze były dla mnie podchody, rysowanki i tańce. Czekam na powtórki. Asia

w40 w42
 
Wielką frajdę sprawiło mi wymyślanie zadań przed zabawą w podchody. Zbieranie szyszek też było super (mimo tego że znalazłem tylko dwie;) Urozmaicenie - zajęcia bardzo różniły się od siebie, nie pozostawiały chwili na bezczynność - wspólny mianownik "niemiecki" połączył je w spójną całość. Zbyszek

w60 w59
 
Kriminalgeschichten aus Wieżyca
Nach einer strengen Nacht, als der Dichter die Korrektureines Wörterbuches machte, saß er im Park vor der Haustür des Häuschens Nr 4. Er sah einen Mann im schwarzen Mantel durch den Park laufen. Es war Sommer, 12 Uhr und es war ziemlich heiβ. Am nächsten Tag saβ er, wie üblich, auf derselben Bank und las die Zeitung. In der Zeitung auf der ersten Seite war ein Artikel über einen Mord. Das Opfer war der alte Pfarrer. Die Zeitung berichtete, dass die Leiche um 3 Uhr im Park gefunden wurde. Die Untersuchung bewies, dass der Mord zwischen 11 und 13 Uhr begangen wurde. Die Polizei fandin der Nähe einen Dolch, verschmutzt mit Blut. Der Dichter ging sehr aufgeregt zur Kirche. Hier war die Hausfrau Tante Gertrude. Er fragte sie, ob sie etwas mehr wusste. Sie lud ihn zum Tee mit Konfitüre ein. Als sie zur Speisekammer ging, sah er in dem nächsten Zimmer blutbeschmierte Bettwäsche und einen schwarzen Mantel. Er fing an, etwas Schlestes zu vermuten. Tante Gertrude beobachtete das und traf eine Entscheidung, den Dichter zu eliminieren. Was sie dachte, machte sie sofort. Sie benutzte ein Gift gegen Ratten, das sich in der Speisekammer befand. Nächste Woche berichtete die Polizei, dass die Mörderin Tante Gertrude war und dass der Mantel zum Organisten gehörte, der ihn am letzten Tag verlor, während er ein Kellerfensteröffnete. Magda, Kasia, Krysia, Zbyszek

w43 w44
 
Es passierte einmal in Wieżyca. Während unseres Spaziergangs durch den Park haben wir ein altes Haus gefunden. Es sah wie ein verlassenes Haus aus. Das Kellerfenster war geöffnet und wir gingen hinein. In der Speisekammer haben wir ein interessantes Tagesbuch gefunden. Leider war es in deutscher Sprache geschrieben. Wir mussten den Text mit dem Wörterbuch übersetzen. Wir haben erfahren, dass hier ein berühmter Dichter mit seiner Tante Gertrude wohnte. Er hat geschrieben, wie er in der Nacht seine Tante im ihrem Bett mit dem Dolch getötet hat. Am Morgen als er die Bettwäsche im Blut gesehen hat, entschied er sich, sich mit Gift umzubringen. Das Geheimnis dieses Hauses hat sich geklärt. Grażyna B., Arek, Bogusia, Dżeneta

w54  w55
 
Ein bekannter Dichter hat in Wieżyca Urlaub gemacht. Er hat ein sehr populäres Wörterbuch geschrieben. Der Dichter hatte Schwäche für Süßigkeiten und wollte die Spezialitäten von Tante Gertruda probieren. Tante Gertruda wohnte neben dem Park. Der Dichter ist spazieren gegangen und spürte den Duft vom Feingebäck. Er kam durch ein Kellerfenster in die Speisekammer. Der Dichter hat frischen Kuchen gesehen, und begann ihn zu essen. Zufällig hat er eine Flasche mit Gift gestürzt. Tante Gertruda hat den Lärm gehört und ist dort gekommen. Sie war böse, zog den Dolch und stieß den Dolch in den Dichter ein. Es gab viel, viel Blut... Als sie sah, was sie gemacht hat, wickelte sie den Dichter in Bettwäsche und warf die Leiche in den See hinein. Grażyna, Kamila, Joasia, Hania

w50 w53